Bajka dla dzieci „Kornelia i Tajemnica Gwiazd” napisana przez Bolemirę to opowieść o dziewczynce, która była wróżką leśną. Posłuchajcie.
Jest to opowieść o dziewczynce, która była wróżką leśną. Mieszkała w ogromnym, bardzo starym pniu drzewa pośrodku gęstego lasu. Każdego wieczoru, kiedy księżyc lśnił na niebie, siadała na skraju najwyższej gałęzi i patrzyła w gwiazdy. W czasie pierwszej pełni tego lata również wisiała na drzewie do góry nogami. Nagle z rozmyślań wyrwał ją głos mamy:
– Kornelio! Dziecko drogie, dlaczego nie jesteś jeszcze w łóżku?
– Mamo, nie mogę zasnąć, jest mi tak smutno, poza nami nie ma w tym lesie żadnych wróżek. Czuję się taka samotna, nie mam się z kim bawić i czegoś mi brakuje.
– Kochanie, jutro są twoje urodziny. Każda skrzydlatka w tym dniu wyrusza w drogę, żeby odszukać swój dar, spotkać przeznaczenie i rozpocząć swoją misję. Każdy ma do spełnienia w życiu inne, zupełnie wyjątkowe zadanie. Przygodzie trzeba wyjść naprzeciw – pocieszała ją mama.
Kornelia ułożyła się w swoim łóżeczku w najwyższej dziupli, otuliła się pachnącym liściem i usnęła wśród odgłosów lasu. Kiedy nastał poranek, mała wróżka zerwała się na równe nogi i postanowiła zrobić tak, jak doradziła jej mama. Spakowała torebkę, przewiesiła ją przez ramię i gotowa była ruszyć przed siebie.
Stanęła przed domem, a tam czekała na nią urodzinowa niespodzianka. Mama niosła truskawkowy tort. Tata grał na gitarze jedną ze skocznych melodii. Żaby z okolicznego bajorka rechotały wesoło „sto lat”, „sto lat”. W wazonach stały bukiety kolorowych kwiatów. Wiewiórki wyczyniały akrobacje artystyczne dla solenizantki, a na niebie malowała się tęcza. W skrzynce były dziesiątki listów od mieszkańców lasu. A w listach życzenia owocnej podróży. Dużo siły, odwagi. Życzenia sukcesu, dotarcia do celu. Mała wróżka była wzruszona. Na stole stało nieduże pudełko z prezentem.
– Otwórz – zachęcała mama.
W pudełku znajdowała się para czerwonych bucików.
– Śliczne! – dziękowała dziewczynka. Założyła je od razu, pasowały idealnie.
Te wszystkie wspaniałości sprawiły, że skrzydlata dziewczynka nabrała jeszcze większej chęci do swojej podróży. Przeczuwała coś niezwykłego. Po skończonym przyjęciu Kornelia ucałowała rodziców. Splotła dwa srebrne warkoczyki, włożyła słomkowy kapelusz i poszła po swoją przygodę.
Dzień był piękny, słoneczny i pachnący kwiatami. Szeroka droga prowadziła Kornelię przez las. Świetliste promienie przedzierały się przez gęste korony wysokich drzew. Gdzieniegdzie usłyszeć można było pukanie dzięcioła albo śpiewny głos innych leśnych ptaków. Wróżka, zmęczona długim marszem, postanowiła odpocząć. Przysiadła na skrawku zielonego mchu, kiedy nagle podniosła się pod nią ziemia. Sturlała się z kopca i zobaczyła czarną postać wygrzebującą się spod ziemi.
– Zrzucić nie chciałem cię ja panienko – wykrztusił kret.
Kornelia otrzepała zieloną sukienkę i chcąc podać mu rączkę, spostrzegła, że kret jest ślepy.
– Czy Ty mnie nie widzisz? – zapytała wróżka.
– Wiele ja nie widzę, ciemność widzieć mi dane jest – wyjaśnił.
– To straszne, jak Ty sobie radzisz? – zdumiała się Kornelia.
– Nie jest jedynym ze zmysłów wzrok nasz. Węch, smak, dotyk, słuch niedoceniane, istnieją również, panienko. Nie dwa i nie raz okazać się może, jakoż więcej dostrzec można, nie widząc nic. Nie wszystko oczywistym jest, przeczuciem się kierować należy również.
Kret zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Mała wróżka szła dalej, zastanawiając się nad jego słowami. Położyła się na leśnym poszyciu, zamknęła oczy i spróbowała chłonąć świat, jak poradził jej mieszkaniec podziemia. Wdychała głęboko zapach kwiatów. Czuła, jak powietrze dostaje się prosto do płuc i jak bardzo ją to odpręża. Dotykała trawy, na której źdźbłach wyczuwalne były jeszcze kropelki porannej rosy. Bardzo orzeźwiające uczucie wilgotnych kropelek pod małymi paluszkami połączone z niezwykłą miękkością zielonego dywanu matki natury wprawiło ją w nieoczekiwany zachwyt. Słuchała gry świerszczy i szumu drzew, które po chwili zmieniły się w piękny utwór muzyczny. Po raz pierwszy tak dokładnie oglądała las, nie patrząc na niego oczami. Postanowiła już zawsze używać innych zmysłów. Świat wydał się jej zupełnie inny, kiedy zaczęła patrzeć na wszystko sercem…
Drugiego dnia droga stała się męcząca, a Kornelii zaczęły doskwierać trudy podróży. Kiedy przysiadła ze smutną, niezadowoloną miną, cień motyla rozpostarł się nad jej głową. Nie zdążyła nawet spojrzeć w górę, a uśmiechnięty po uszy owad ze skrzydłami we wszystkich kolorach tęczy już stał przed nią.
– Dlaczego siedzisz smutna, kiedy taki piękny świat wokół ciebie roztacza swoje uroki? – Zapytał motyl, tańcząc po łące.
– O jakich urokach mówisz? – parsknęła wróżka. Zaintrygowana nad wyraz dobrym humorem owada.
– Zamocz stopy w bystrym strumieniu pełnym migocących kamieni. Obejmij pień drzewa, poczuj jego siłę, niech twoje włosy przejdą zapachem kory. Polataj z wiatrem… żyj wróżko! – śpiewał.
– Nigdy nie spotkałam nikogo tak radosnego, jak Ty; może zostałbyś moim przyjacielem? – zaproponowała dziewczynka.
– Bardzo chętnie skrzydlatko, ale należę do tego gatunku, którego życie zaczyna się wraz ze świtem, a kończy o zmroku – całkiem spokojnie wyjaśnił.
– Och nie ! Jakie to straszne! Masz tak mało czasu, a mimo to jesteś taki szczęśliwy, jak to możliwe? – dociekała zasmucona.
– Wróżko! Żyć trzeba teraz, liczy się dziś! Czasami jeden dobrze wykorzystany dzień znaczy więcej niż zmarnowany na lenistwie rok. Z czasu trzeba umieć korzystać. Nauczyć się nie marnować żadnej chwili. Taki sposób czyni życie piękniejszym, bardziej wartościowym. Zawsze jest coś do zrobienia, zawsze jest ktoś, komu można pomóc, zawsze jest wiele powodów do ogromnej radości. Cała magia polega na tym, żeby umieć je dostrzegać.
– Mam dla ciebie prezent. – To mówiąc, zapiął na rączce Korneli śliczny połyskujący zegarek.
– Niech ten cykacz przypomina ci zawsze o wartości każdej chwili. Kiedyś ci się przysłuży – objaśnił.
Wróżka podziękowała, pożegnała się z niezwykłym motylem i postanowiła polecieć dalej. Leciała ile sił w skrzydłach, aż napotkała na pasmo potężnych gór. Jej oczy szukały szczytów, ale widziały, jak topią się gdzieś w chmurach. Zwątpiła, czy da radę przejść, a ponadto ogarnął ją strach przed nieznanym. Chciała przez moment się poddać, kiedy niespodziewanie dobiegł ją odgłos spadających kamieni, a za kamieniami padło pytanie:
– Co wróżka leśna robi w górach? – zapytała kozica, przechadzająca się dumnie po uskoku.
– Szukam swojego przeznaczenia, obawiam się jednak, czy uda mi się przejść przez te góry – odparła wróżka.
– Pomogę ci, znam je jak własną kieszeń – uspakajała kozica.
– Kiedy ja nie potrafię się wspinać – upierała się skrzydlatka.
– Trzeba próbować, starać się, trzeba wierzyć w siebie! Nigdy nie mów, że czegoś nie potrafisz. Mów, że chcesz się nauczyć i się ucz. Im więcej wysiłku włożysz w osiągnięcie swojego celu, tym piękniejsza czeka cię nagroda – zachęcała przekonująco kozica.
Ruszyły razem ku szczytom. Jak okiem sięgnąć rozpościerał się przedziwny taniec dwóch światów. Łączył się w Tych Górach świat bajki z rzeczywistym światem ludzi. Góry były majestatycznie piękne! Wszędzie strumienie i potoki pełne czystej wody, drewniane mostki, małe urocze chatki. W dolnych partiach Kornelia podziwiała owieczki, wyżej spotkała kilka zabawnych świstaków. W oddali spostrzegła nawet niedźwiedzicę z młodymi. W Dolinie Kryształowych Stawów podziwiała rozmaite rybki, a z góry wielki wodospad, który kończył się gdzieś pod śnieżną pokrywą. Zanim dotarły pod samo niebo, widziały w ciągu jednego dnia wszystkie cztery pory roku. Wiosna, lato, jesień i zima mieszkały w Tych Górach jednocześnie, a wraz z nimi, ich niepowtarzalne cuda.
Kamienny szlak prowadził wysoko przez zaśnieżone zbocza, a spośród mnogości mieszkańców pozostały tylko ptaki. Wielkie ptaki, które z gracją przecinały niebo swoimi skrzydłami. Dawno minęły dwa tysiące metrów i wróżka zaczęła bać się wysokości, która na stromych graniach nabierała znaczenia.
– Lęk wysokości to tylko lęk. Nie patrz w dół, a przed siebie. Nie myśl o tym, co może się nie udać. Wypuść swoje myśli tam, gdzie jest zwycięstwo. Tam, gdzie jest twój cel – powiedziała kozica, widząc, jak Kornelia zwalnia krok.
Kiedy wróżka z kozicą dostały się do przełęczy, pogoda załamała się niespodziewanie, przynosząc deszcz, gęste chmury i silne porywy wiatru.
– Co się dzieje? – pytała skrzydlatka.
– Schyl się, Kornelio, idź blisko góry, niżej, nisko! – rozkazała kozica.
Wiatr o mało nie strącił Korneli w przepaść. Usilnie trzymała się skały, zaciskając swoje małe rączki w szczelinach góry. Sytuacja pogarszała się, padał już marznący śnieg. Z oddali słychać było trzaskającą burzę. Wróżka była przerażona, nie zrobiłaby ani jednego kroku, gdyby nie spokój jej towarzyszki. Kozica była opanowana, czujnie szukała wyjścia z sytuacji. Pewnym głosem zachęcała wróżkę do jeszcze jednego małego wysiłku.
– Nie dam rady, już nie mogę – płakała Kornelia.
– Nie poddawaj się, nigdy nie można się poddawać! Trzeba zawsze walczyć do końca! Pamiętaj, że z każdej sytuacji istnieje jakieś wyjście. Próbować należy do skutku. – To mówiąc, kozica wciągnęła wystraszoną Kornelię za załom skalny i dalej do wyżłobienia przypominającego jaskinię.
– A nie mówiłam? – uśmiechnęła się kozica.
W oczach wróżki zajaśniała nadzieja. Nadzieja, która została w nich już na zawsze. Skrzydlatka przekonała się, że nawet z pozornie przegranej sytuacji można wyjść cało. Burza szybko minęła, a po godzinie znów wyszło słońce.
Dalszą trasę wróżka przeszła, podziwiając najpiękniejsze widoki w swoim życiu. Spacerowała szczytami z głową w chmurach. I zachwycała się z każdym krokiem na nowo.
– Nigdy nie widziałam takich kwiatów! Jakie piękne kolory, takie wyraziste, ach spójrz tylko jakie widoki, jakie skały, każda przypomina coś swoim kształtem! Ile w tym krajobrazie jest życia, ile energii, jaka wielka siła, jaka moc. To są czary, wspaniałe, cudowne czary! Krzyczała uradowana wróżka.
– Kornelio, to jest mój dom, wiem o tym. Nie rozumiem tylko, dlaczego niektórzy ludzie nie potrafią tego dostrzec? Te Góry są przejściem łączącym świat bajki ze światem człowieka. Każdy człowiek może do tej bajki wejść. Niestety większość zamyka się w swoich domach, zadręcza często małymi problemami i nie potrafi odszukać radości, chociaż ona jest na wyciągnięcie ręki, chociażby tutaj. Trafiają tu natomiast przypadkowi ludzie, którzy są obojętni na to piękno i bezmyślnie je niszczą – opowiadała kozica, sprowadzając Kornelię zboczem góry do opuszczonej wioski, w której się pożegnały.
– Chciałabym dać Ci ten amulet na szczęście. – Kozica rzuciła mały kamień prosto w dłonie wróżki.
– Kamień? – zdziwiła się wróżka.
– Żeby zawsze przypominał Ci o tym, jak pokonałaś swój strach, jak przeszłaś ten trudny szlak, jak jesteś teraz silna – wyjaśniła rogata przyjaciółka i w kilku skokach zniknęła.
Wróżka ruszyła dalej pełna odwagi i mądrości. Teraz już wiedziała, że warto próbować.
Trochę skrzydłami, trochę nóżkami, wróżka przemierzała kolejne proste i kolejne zakręty. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, położyła się pod rozłożystym dębem i, z zamiarem zaśnięcia, zamknęła oczy. Obudził ją wilgotny nos przytknięty do policzka i głośny oddech jakiegoś zwierzęcia.
– Aaa! – krzyknęła przestraszona Kornelia.
– Spokojnie, nie mam zamiaru cię skrzywdzić – powiedziało zwierzę. Ni to pies, ni pantera.
– Kim jesteś? Czego chcesz? – krzyczała dalej.
– Jestem hieną, nazywają mnie Larła.
– Hieną? Hieny są złe i niemądre.
– Dlaczego tak uważasz? – ze smutkiem zapytało zwierzę.
– Mama czytała mi bajki, w których wszystkie hieny były złe, więc zostaw mnie w spokoju i odejdź – domagała się Kornelia.
To usłyszawszy, Larła się rozpłakała. – Wróżka, widząc, że uczyniła stworzeniu ogromną przykrość, przeprosiła ją szczerze za nieprzemyślane słowa.
– To, że wszystkie hieny, o jakich dotychczas słyszałaś, były złe, nie oznacza, że ja również taka jestem. Nigdy nie patrz na nikogo w ten sposób, to bardzo krzywdzące. Każdemu należy dać szansę. Nikt nie jest całkowicie zły, zawsze o tym pamiętaj! – przestrzegła Larła, ofiarowując Korneli swoją łzę. Mała wróżka przeprosiła raz jeszcze, nawlekła łzę na sznurek, zawiesiła go na szyi i obiecała sobie, że już nigdy, przenigdy nie osądzi nikogo bezpodstawnie.
Dalsza droga prowadziła przez pola. Skrzydlatka podziwiała zboże, maki i krowy pasące się w oddali. Widok zdecydowanie przypadł podróżniczce do gustu. Zanim jednak Kornelia weszła między kłosy zbóż, usłyszała cichy pisk. Powolnym krokiem przeszła za krzewostan i zobaczyła pięknego wilka z łapą uwięzioną we wnykach. Wilk warczał, był zraniony i nieufny.
– Pomogę Ci, jeśli mi pozwolisz – zadeklarowała wróżka, chociaż cała drżała, patrząc na jego ostre kły.
On nic nie odpowiedział. Patrzyli na siebie, a wróżce na samą myśl o tym, że miałaby podejść do szamotającego się wilka, drętwiały nogi. Pomyślała przez moment, aby iść dalej, aby go zostawić, ale w jej głowie dźwięczały bardzo wyraźnie słowa kreta mówiące o przeczuciach. Wszystko, co mówiła płacząca hiena, również wróciło w jej pamięci.
Zbliżyła się, a wilk usiadł. Uspokoił się i uważnie ją obserwował. Łapa nie wyglądała zbyt dobrze, rana była głęboka, a sidła mocno trzymały. Kornelia chciała je otworzyć, nie miała jednak tyle siły. Zrezygnowana i zmęczona wieloma próbami otworzenia sideł zaczęła wątpić, czy uda jej się pomóc. Wtem z kieszeni Korneli wyturlał się górski kamień. Amulet przypomniał wróżce, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Rozejrzała się wokoło i dostrzegła gruby kij wygięty na kształt dźwigni. Umiejętnie podważyła wnyki, uwalniając rannego wilka. Opatrzyła jego łapę i dalej poszli już razem.
Wilk cieszył się zwróconą wolnością, a wróżka była jeszcze szczęśliwsza, bo doświadczyła, jak wielką siłą napełniają nas dobre uczynki i udzielanie pomocy potrzebującym.
Nocą, kiedy zastała ich druga pełnia tego lata, Kornelię obudziło głośne wycie wilka.
– Zawsze się zastanawiałam, dlaczego wilki wyją do księżyca? – zapytała.
– Wilki nie wyją do księżyca, tylko do gwiazd – wyjaśnił.
– Jak to do gwiazd? Dlaczego? – dopytywała skrzydlatka.
– W gwiazdach tkwią ukryte sny małych dzieci. Jeśli dziecko jest szczęśliwe, jego sen jest piękny, a gwiazda świeci mocnym, wyraźnym światłem. Jeśli natomiast dziecko jest smutne albo czegoś bardzo się boi, wówczas jego sny są właśnie takie: smutne, pełne strachu i samotności. Jego gwiazda ledwo tli się na nieboskłonie. Ja nie wyję do księżyca, tylko wołam do tych śpiących dzieci, pocieszam je, że wszystko będzie dobrze.
– Niezwykłe! – Mała wróżka, otworzyła usta ze zdziwienia.
Wtedy stało się coś niemożliwego.
Kornelia rozpostarła skrzydła i poleciała do tych gwiazd, tak wysoko, jak jeszcze nigdy dotąd. To było takie miejsce i taki moment. Chwila, w której zaczęło się wypełniać jej przeznaczenie.
Latała od jednej przygasającej gwiazdy do drugiej, oglądając sny dzieci. Wprost nie mogła uwierzyć, ile kłopotów mają senni właściciele tych gwiazd, mimo swoich niewielu lat.
Igor bał się kłótni rodziców i tego, że tata wyprowadzi się z domu. Ciągle chodziło o pieniądze, a chłopiec nawet do końca nie wiedział, dlaczego one są takie ważne i czy rzeczywiście są? Ilekroć chciał wyjść z rodzicami na rower albo pojechać na wycieczkę, oni tłumaczyli, że nie mają dla niego czasu. Kiedyś mama powiedziała, że pracuje tak dużo, żeby zarobić więcej pieniędzy. Tłumaczyła, że jeśli zarobi więcej pieniędzy, to on – mały Igor będzie szczęśliwszy. Chłopiec nie chciał jednak nowych zabawek i nowych gier. Chciał mieć mamę i tatę, ale nie potrafił przekonać ich do swoich racji. W końcu sam zaczął myśleć, że może to oni mają rację, że może w życiu chodzi właśnie o chodzenie do pracy i zarabianie pieniędzy.
Kasia płakała, ponieważ dostała jedynkę z matematyki, a mama strasznie na nią nakrzyczała. Kasia straciła wiarę w to, że uda jej się zrozumieć tabliczkę mnożenia. Czuła się przegrana i wcale nie zamierzała się uczyć. Była błędnie przekonana, że nigdy się tego nie nauczy i się poddała. We śnie przyszły do niej strachy o tym, jak wszystkie dzieci dostają piątki, a ona musi zostać na drugi rok w tej samej klasie. Dziewczynce brakowało woli walki, szybko rezygnowała nawet z tego, co było dla niej ważne.
Kuba był ciągle smutny, bo koledzy dokuczali mu w szkole. Był trochę grubszy niż pozostali chłopcy w klasie. Przez to, jak traktowali go koledzy, Jakub czuł się coraz gorzej. Kiedy wracał do domu, nie chciał przysparzać mamie zmartwień, a na pytanie: Jak w szkole? Zawsze odpowiadał, że wszystko jest w porządku. Jednak jego sny były wizją kolejnego niechcianego dnia wśród kolegów, którzy oceniali go powierzchownie, a przed którymi ze względu na brak wiary w siebie nie umiał się bronić. Na boisku biegał zbyt wolno i czuł się gorszy. Mógł zostać świetnym bramkarzem, ale nikt z kolegów nie dał mu szansy, a on nie miał wewnątrz serca siły, żeby o taką szansę powalczyć.
Madzia czuła się samotna, bo nie pojechała na wakacje z koleżankami. Tata powiedział, że kolonie są za drogie i niestety wyjazd nie jest możliwy w tym roku. Lato dziewczynki z jej klasy spędziły nad morzem i przywiozły mnóstwo pamiątkowych zdjęć. Madzia spędziła wakacje u babci na wsi. Nie potrafiła jednak cieszyć się tymi chwilami ani miejscem, które dane jej było poznać. Przez jej zły humor umknęły jej zabawy na sianie, jazda konna, piękne zachody słońca. Nie skorzystała z okazji na spędzenie radosnego czasu z kochającą babcią. Nie interesowała się zwierzętami mieszkającymi w gospodarstwie ani pleceniem kwiecistych wianków. Jej sny były przepełnione tylko smutkiem z powodu utraconych kolonii, a prawdziwa radość przechodziła jej koło nosa.
Maja myśli, że rodzice jej już nie kochają, bo urodziła się jej mała siostrzyczka i teraz wszyscy się nią zajmują. Mogłaby przecież cieszyć się z narodzin siostrzyczki i wspierać mamę, która teraz tak bardzo potrzebuje jej pomocy. Maja mogłaby stać się bohaterem rodziny i spełnić funkcję ukochanej siostry, zamiast płakać we śnie za miłością rodziców, której nigdy nie utraciła i nigdy nie utraci. Mogłaby dać swoją miłość małej dziewczynce i sprawić rodzicom tyle radości.
Julce koleżanka sprawiła przykrość, bo powiedziała, że jest brzydka. Julia miała piegi i rude włosy, była też najniższą dziewczynką w klasie. W oczach Korneli była wyjątkowo piękna, poza tym każdy ma w sobie ukryte talenty, umiejętności i wspaniałe cechy, które tworzą prawdziwą urodę. Naprawdę brzydka wydała się wróżce jej koleżanka, która sprawia innym dzieciom przykrości. Czynienie przykrości jest naprawdę brzydkie.
Każda gwiazda pokazywała nowy smutek, inny strach, miliony dziecięcych problemów.
Wróżka pomyślała głośno: – Ach dzieci, gdybyście tylko mogły poznać tych, których ja poznałam, przeżyć moją podróż, nauczyć się tego, co ja. – Poczuła jak zegarek, który dostała od motyla, zaczął drgać, a wskazówki cofały się bardzo szybko. Pojęła wtedy, że tym zegarkiem może cofnąć czas.
Nie czekając, Kornelia zaczęła po kolei wyciągać dzieci z tych snów. Przenosiła się z każdym z nich do początku swojej podróży, razem spotykali kreta, motyla, kozicę, hienę i razem ratowali wilka. Każdy mały chłopiec i każda dziewczynka uczyli się jak postępować w życiu, żeby być dobrym dla innych ludzi. Jak odbierać świat, żeby chłonąć z niego całe piękno. Jak myśleć o sobie samym, żeby obronić się przed całym złem.
Wszystkie dzieci, które przeżyły razem z Kornelią jej podróż, już zawsze wierzyły w siebie. Wiedziały, że są silne, że wszystko jest możliwe. Budziły się rano z uśmiechem na ustach i wiarą w serduszkach. Najwyraźniej wszystkie mądrości, które przekazali im bohaterowie tej podróży, bardzo im pomogły w rozwiązaniu problemów, bo następnej nocy ich gwiazdy świeciły jasno.
Kornelia odnalazła swoją misję i każdej nocy z radością motyla i uporem kozicy, odwiedzała nowe gwiazdy. Chciała, żeby wszystkie dzieci nauczyły się tego, czego ona sama nauczyła się od spotkanych w tej podróży przyjaciół.
Wiele lat później w świecie ludzi Igor, Kasia, Kuba, Madzia, Maja, Julka i inne dzieci spotykały się na szlakach w Tych Górach i chociaż nigdy wcześniej się nie widzieli, mówili sobie radosne „cześć”.
Chociaż całkiem sobie obcy, mieli w swoich sercach te same skarby z tej samej podróży, dlatego czuli się bardzo sobie bliscy. Od pamiętnej nocy spędzonej z Kornelią kierowali się w życiu tymi samymi zasadami, chłonęli świat w ten sam sposób, a z życia czerpali wiele radości. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi.
Jeśli nie wierzysz, pojedź w Te Góry. Ty również przebyłeś podróż z małą wróżką. Możesz być takim jak oni: silnym, mądrym, dobrym i zawsze szczęśliwym człowiekiem. Pomyśl o tym, kiedy nocą spojrzysz w gwiazdy albo kiedyś, gdy będziesz w Tych Górach i ktoś obcy powie do ciebie: „cześć”.
Koniec.
Wpis gościnny. Autorką bajki Kornelia i Tajemnica Gwiazd jest Bolemira.