Śniadanie ze Scotem zalicza się do modnego ostatnio tematu dziwną rodzin. Tytułowy Scot to jedenastolatek, który właśnie stracił matkę. Jego ojczym przebywa gdzieś w Brazylii, więc chłopiec tymczasowo musi zamieszkać u wujka Sama. Od teraz Sam, jego partner Eric oraz mały Scot stworzą właśnie taką nietypową rodzinę.
Nietypowość przejawia się jednak nie w tym, że „rodzicami” zostają dwaj homoseksualiści, ale to, że są oni do bólu normalni. Sam to adwokat, zwykły facet, który niczym by się nie wyróżniał w tłumie. Eric, były hokeista, to typowy macho, wstydzący się swojej orientacji. Tylko chłopiec, który trafia do ich domu, jest kolorowy i filmowo „przegięty”. Wygląda i zachowuje się jak mała księżniczka. Uwielbia musicale, łatwo się rozkleja i ekscytuje zakupami. Jest dzieckiem i jak każde dziecko nie czuje potrzeby ukrywania się ze swoimi uczuciami i upodobaniami. Jego beztroska i prawdomówność nie raz wprawiają Erica w zażenowanie.
Film mówi o problemie nietolerancji i tym, jak się przed nią chronić. Beztroska chłopca musi zostać zastąpiona przez kłamstwo i zakładanie masek, aby mógł on przeżyć w brutalnym, zmaskulinizowanym świecie. Tak przynajmniej myśli Eric. Obraz ten pokazuje jednak, że nie może być aż tak źle, jak mu się wydaje. Jest kilka sytuacji, w których chłopiec zostaje wyśmiany, ale raczej za cały sposób bycia oraz uwielbienie do kolorowych i fikuśnych wdzianek, a nie za możliwą orientację. Także osoby z otoczenia Sama i Erica odnoszą się do nich zupełnie normalnie, bez uprzedzeń. Nie są ani nazbyt uprzejmi, ani zachowawczy.
Problem bycia sobą jest znakomicie ukazany poprzez porównanie do siebie dziecka i dorosłego. Naiwność, niewiedza i chęć cieszenia się każdą chwilą zostają zestawione z wyrachowaniem, strachem i udawaniem. Prowadzi to do licznych gagów słownych i sytuacyjnych, gdzie główną gwiazdą jest znakomity Noah Burnett grający Scota. Noah jest niewątpliwie największą zaletą filmu. Widz śmieje się i smuci razem z nim i w każdej sytuacji staje po jego stronie.
Jak napisałam we wstępie, film wpisuje się w pewien modny temat, dlatego warto by zwrócić uwagę na to, co wnosi nowego do kina. Nie jest to homoseksualizm głównych bohaterów ani nawet zjawisko homoseksualnej rodziny. Widzieliśmy też na ekranie dorosłych mężczyzn i małych chłopców wkładających ubrania typowe raczej dla kobiet. Nowością jest to, że Śniadanie ze Scotem należy do gatunku kina rodzinnego. Świadczy o tym chociażby wiadomy od początku happy end, radosne Boże Narodzenie oraz przemiana jednego z bohaterów.
Zakończenie filmu jest do bólu przewidywalne i słodkie aż do omdlenia. Typowe kino familijne. Czyżby obecność wątków homoseksualnych w tego rodzaju kinie oznaczało, że temat ten tak spowszedniał, że już nikogo nie razi? To chyba dobry znak, może w końcu przestaniemy dawać gwiazdki za „kontrowersyjny temat” i z pełną swobodą ocenimy film stricte za jego walory artystyczne, bez obawy, że ktoś oskarży nas o dyskryminację.

Tekst oryginalnie napisałam w 2011 roku dla portalu IRKA.