Muszę przyznać, że nie jestem fanką powieści historycznych. Zaczęłam kiedyś czytać Hardą Elżbiety Cherezińskiej, ale mnie pokonała, nie dotarłam nawet do setnej strony. Kiedy w klubie książki, do którego należę, pozycją na marzec została Saga Sigrun, bałam się, że i ona do mnie nie przemówi. Długo nie mogłam się do niej zabrać. Okazało się jednak, że mój strach był bezpodstawny.
Saga Sigrun jest pierwszą częścią cyklu Północna Droga. Mimo że historia rozgrywa się w czasach wikingów, to nie znajdziemy tu opisu krwawych bitew, podbojów czy walki o władzę. One gdzieś tam będą, ale w tle. Główną bohaterką jest Sigrun, żona jarla Regina, która opowiada nam dzieje swojego życia. Swoje smutki i radości. Poznajemy ją jako młodą dziewczynę, żonę i matkę. Wiemy tylko tyle, ile wie ona, a jej wiedza dotyczy głównie najbliższego otoczenia.
W tamtych czasach (historia rozpoczyna się około 965 roku) kobieta w krajach skandynawskich miała pilnować ogniska domowego i nie mieszać się w tzw. męskie sprawy. Co prawda w książce pojawia się silna postać kobieca, jednak nie jest to Sigrun, tylko Halderd. Nie będę o niej za wiele pisać, ponieważ historię z jej perspektywy przeczytamy dopiero w drugim tomie. Dodam jedynie, że polubiłam ją bardziej niż główną bohaterkę i chętnie poznam jej punkt widzenia.
Sigrun jest kobietą, której życie przemija na czekaniu, wyszywaniu koszul i martwieniu się. Najpierw czeka na ojca, później na swego męża, a jeszcze później na syna. Pozwala, aby to mężczyźni decydowali o jej losie, sama niewiele się wtrąca, a jeśli już, to szybko słyszy, że ma się nie martwić i że wszystko będzie dobrze. Mąż ją kocha i dużo jej opowiada, jednak traktuje ją trochę jak dziecko, a nie jak kogoś równego sobie. Czekanie i strach o bliskich są dla Sigrun ciężkie, jednak jest szczęśliwa. Kocha i jest kochana, jej dom jest bogaty, a ludzie ją szanują.
Spotkałam się z opiniami, że Sigrun jest zbyt bierna.
Współczesne czytelniczki, przyzwyczajone do dzielnej postaci kobiecej, jej nie kupują. Ja za nią nie przepadam, jednak nie mam uwag co do jej charakteru. Pasuje do swoich czasów, a poza tym nie każda kobieta chce założyć zbroję i lecieć na bitwę. Niektóre walczą o lepsze jutro we własnych domach. Opiekują się dziećmi i swoimi ludźmi, rozwiązują spory, leczą. Kiedy dzieje się coś złego, a Regina nie ma w domu, Sigrun bez chwili wahania rusza po pomoc. Jest silna na swój sposób. Naprawdę dobrze radzi sobie jako pani Namsen.
Saga Sigrun jest powieścią historyczną i wszystkie realia są znakomicie oddane. Szczególnie podobały mi się obrzędy, które zostały wspaniale opisane i skłoniły mnie do bliższego zapoznania się z tą konkretną epoką. Bardziej niż na historii autorka skupiła się jednak na romansie, a wręcz erotyku. Sigrun zostaje wydana za Regina, kiedy jest jeszcze nastolatką. Na szczęście małżeństwo okazuje się wyjątkowo zgodne. Bardzo się kochają i tęsknią za sobą, gdy się nie widzą. Kiedy mąż do niej wraca, kochają się długo i namiętnie. Co najmniej jedna trzecia książki to opisy tego, co wyczyniają w alkowie.
Myślę, że książka bardziej przypadnie do gustu wielbicielkom erotyków niż powieści historycznych. Ja nie przepadam ani za jednym, ani za drugim gatunkiem, ale książka Elżbiety Cherezińskiej mi się podobała. Przygotowałam się na drogę przez mękę, a dostałam dobrze napisaną historię życia młodej kobiety w dawnych czasach. Tło historyczne jest świetnie oddane, bohaterowie są z krwi i kości, fabuła dobrze poprowadzona. Warto też zaznaczyć, że powieść ta wcale nie jest taka daleka od współczesności. Przecież i dzisiaj wiele osób wyjeżdża za chlebem w dalekie kraje, a ich rodziny siedzą w domu i czekają na ich bezpieczny powrót.