„Czarna łza. Półcień” – Marta Kirin

Uwielbiam space opery. Ten podgatunek science fiction ma w sobie to, czego potrzebuje wciągająca książka: miłość, walki, przygody oraz ciekawe historie, a na dodatek polewa to wszystko kosmicznym sosem. Niedawno miałam okazję zapoznać się z bardzo udanym debiutem, jakim jest Czarna Łza. Półcień Marty Kirin.

Bohaterowie tej książki są dobrze skonstruowani i ciekawi, a ich historiom przyglądamy się naprzemiennie. Wśród najważniejszych osób są: mechanicy Caden Wardick i Charlie Malan, Jason Varity – pracownik techniczny oraz Nathan Bruce – agent specjalny. Poznajemy też ich rodziny, przyjaciół i wrogów, chociaż czasami nie tak łatwo dostrzec, kto jest kim. Na szczęście wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się coraz więcej nie tylko o nich, ale też o świecie, w jakim żyją.

Akcja Czarnej Łzy rozgrywa się na stacji kosmicznej o wdzięcznej nazwie New Hope. Składa się ona z wielu poziomów, które są podzielone według statusu obywateli. Najbogatsi mieszkają na samej górze, a wyrzutki, terroryści, uciekinierzy i dezerterzy na dole. Poziomy różnią się też wyglądem oraz zapachem. Im niżej schodzimy, tym robi się ciaśniej i duszniej. Sufity zostają obniżone, aby upchnąć jak najwięcej ludzi, maszyny dostarczające tlen są gorszej jakości, więc powietrze staje się zatęchłe. To tam w głównej mierze trafiają Czatujczycy, o których za chwilę.

W wielu historiach rozgrywających się w kosmosie mamy jakąś federację, która pochłania większą część świata. Tutaj jej funkcję pełnią mieszkańcy planety Newaria, którzy przejmują władzę nad słabszymi lub zacofanymi technologicznie nacjami. Tacy dla nich są Czatujczycy. Newarczycy uznają ich za lud prymitywny, ponieważ nie lubią technologii i mają bardzo silny system religijny. Jako ciekawostkę dodam, że świat Newarczyków opiera się właśnie na technologii. Książka ta na pewno zainteresuje też miłośników cyberpunku, ponieważ każdy obywatel posiada wszczepy. Bez nich nie ma prawa przebywać na stacji, więc te najbardziej podstawowe są od razu instalowane wszystkim nowoprzybyłym.

Napadnięci Czatujczycy masowo opuszczają swoją rodzinną planetę i kierują się w stronę Newarii. Niestety po drodze czeka ich przymusowy przystanek na stacji New Hope.

Trafiają tam jako obywatele drugiej kategorii, mieszkają na najniższych poziomach i często muszą żebrać o chleb. To sprawia, że wielu z nich dołącza do grup terrorystycznych. Największą taką grupą jest tytułowa Czarna Łza. Sami o sobie mówią, że są organizacją pragnącą wyzwolenia Czatusji. Kiedy poznamy, jakie życie prowadzą na stacji, przestajemy się dziwić, że za wszelką cenę chcą odzyskać wolność i godność. Wśród terrorystów są bezduszni mordercy i kompletne świry, jednak czasem trudno odmówić im racji. Autorka całkiem nieźle przedstawiła tu moralną dwuznaczność.

Bardzo podoba mi się też to, że poznajemy wielką historię świata przez pryzmat kilkorga bohaterów. Podczas czytania przejmowałam się losem postaci, były momenty, w których nie mogłam się oderwać od lektury, przestraszona, że ktoś może zginąć. Cały czas jesteśmy blisko nich, widzimy cały świat z ich perspektywy. Pozwala nam to powoli zapoznawać się z tłem religijnym i społecznym. Informacje są odpowiednio dawkowane i nigdy nie trafiamy na ścianę tekstu tłumaczącą co i jak.

Czarna Łza jest książką naprawdę bardzo dobrą. Mam wrażenie, że zarówno miejsca, jak i ludzie są prawdziwi.

W realność świata można uwierzyć między innymi ze względu na specyficzne zwroty i gesty, jakich używają bohaterowie. Biorą się one z wymieszania ze sobą różnych kultur żyjących razem na stacji. Historie się zazębiają, więc mamy okazję spojrzeć na to samo miejsce oczyma różnych postaci. Co dla jednych jest ciasnotą, dla innych wygląda jak wejście do raju. Podczas czytania czasami czuję smród panujący na niższych poziomach stacji, duszę się od gęstego powietrza, słyszę ciężki oddech bohaterów, widzę pot na ich skroniach i rozumiem ból, jaki odczuwają.

Czarna Łza. Półcień bardzo mi się podobała. Świat jest przemyślany, a bohaterowie prawdziwi. Czasem jest romantycznie, czasem strasznie, a czasami akcja pędzi tak szybko, że nie można się od niej oderwać. Przez całą książkę napięcie nie siada ani na chwilę. Historia jest skomplikowana, jednak rozwiązania poszczególnych wątków następują w dobrych momentach. Debiutancka powieść Marty Kirin jest dobra. Bardzo dobra. Każdy, kto lubi science fiction, powinien koniecznie po nią sięgnąć. Na pewno się nie zawiedzie.

„Czarna łza. Półcień” – Marta Kirin

Zajrzyjcie koniecznie na Wattpada, gdzie autorka zamieściła opowiadania ze świata Czarnej łzy.

Książkę możecie kupić też bezpośrednio u autorki.

Alicja

Zajmuję się redakcją, korektą oraz recenzjami wewnętrznymi. Poprawiam głównie beletrystykę oraz teksty publicystyczne z dziedziny kultury i sztuki. Współpracuję zarówno z wydawnictwami, jak i osobami prywatnymi. W wolnych chwilach czytam książki, oglądam filmy oraz gram w planszówki.

Dodaj komentarz